piątek, 28 listopada 2008

Depesze od dziadka.

Kolejne wiadomości od dziadka. Ale sie tam u nich dzieje ;)


„Tęsknota po wizycie Matyldy”

Matyldo
Było nam z Tobą jak w siódmym niebie
A teraz Koszalin jest smutny bez Ciebie


„ Z życia karmnika dla ptaków”

Na dziadkowym balkonie
W wiadomym karmniku
Co dzień już od rana „Sikor” jest bez liku
Szczebiot, piski, fruwanie
A gdzie Matylda dziś je swoje pierwsze śniadanie?


;*

czwartek, 27 listopada 2008

Sanki. Zima. Odwilż.

Korzystając jeszcze z ostatnich śniegów wybraliśmy się z rodzicami i dziadkiem nad jezioro na sanki ;) Ale miałam radochę!! Tylko ta jazda na sankach taka monotonna, ze jeszcze 10 min dłużej i zasnęłabym :)







Zresztą rano niania zabrała mnie na spacer na nóżkach. Miałyśmy wyjść na chwilkę , ale troszkę nam się przedłużyło. W pewnym momencie niania wzięła mnie na ręce, a ja korzystając z okazji od razu przysnęłam sobie... a co ;) i przez pół miasta niosła mnie :) a potem jeszcze w domku przed godzinę spałam hahaha

I jeszcze prędka „DEPESZA OD DZIADKA”

Mam świeżą wiadomość
Od samego rana
Przyszła do nas odwilż
Stopiło bałwana
:*

Co za czasy...

„Co za czasy”

Co za czasy na tym świecie
Mam już wujka
O tym wiecie
Sytuację to pogarsza
Że jestem o rok od niego starsza...


Dziadku :*

środa, 26 listopada 2008

Witaj na świecie wujaszku!!

Prędko donoszę, że wczoraj na świat przyszedł mój........ wujek Michał!!

Jak jego zestresowany i trzęsący się tata doniósł- ważył 7700!!! hahaha !!!!

Mama Wujaszka miała cesarkę, bo maluchowi w brzuszku dobrze było i nie pchał się na świat ;)

A tak serio to nie wiemy ile ważył i ile mierzył :) Chyba 3700 ;)

Witaj na świecie wujaszku!!!



Buziaki wielkie

wtorek, 25 listopada 2008

TV..

Wiecie, że my w domu telewizji nie mamy?! Tzn mamy 3 programy "ze ściany", tzn z anteny zbiorczej, ale i tak nie oglądamy. Za to dziadek Adam ogląda nałogowo. I ja przez ten tydzień u dziadków też non stop mini mini oglądaliśmy.

Co zrobiłam więc jak obudziłam się rano w domku już? Oczywiście wiadomo pierwsze co to do telewizora, żeby mi rodzice włączyli. A nie włączyli. Takie skąpce.

Dziadku proszę Cię przyjedz,
bo tak między nami
Rodzice nie potrafią włączyć TV z bajkami!


Buźka

poniedziałek, 24 listopada 2008

Powroty są trudne...

Oj trudno było się rozstawać z dziadkami. Choć chyba do końca świadoma nie byłam faktu, że do domu jadę. Całą drogę przespałam. I dobrze, bo podobno na drodze spotkaliśmy burzę śnieżną. Prędkość rozwijaliśmy na trasie niesamowitą- 25 - 30 km na godzinę. Normalnie rakieta mówię wam! Ale dojechaliśmy bezpiecznie ;)

Ledwo dojechałyśmy na miejsce i nie zdążyłyśmy wysiąść z samochodu, a już moje stęsknione kumpelki mnie dopadły!! No jak to przecież tydzień czasu mnie nie było! Szybciutko poleciałyśmy do domu się przebrać i na sanki!!

To była moja pierwsza prawdziwa zabawa w śniegu!!

HUUUUURRRRRRRRRRAAAAAAAAAA!!

Wbrew pozorom wcale tu nie siedzę tylko stoję! Ot tyle śniegu nam spadło ;)






Wielka trójca ;)









Umawiamy się na jutro..



Taka zadowolona byłam, że już do domu czas ;) Dziś idziemy znów !! Na sanki!!

U dziadków c.d.

Budzę się ja rano w sobotę... patrzę... a tu za oknem biało!!! Z okna to widok super był!! Ale za to do chodzenia średnio. Szczególnie dla mnie, bo śniegu miałam po pupę ;)

Dziadek Adam za to zrobił mi nie lada niespodziankę. Przyprowadził nowego kumpla!!

Patrzcie i zazdośccie :)

Niestety misiek poszedł w odstawkę i od teraz wszystkie posiłki jadł ze mną Pan Bałwanek ;)









Buźka!!

niedziela, 23 listopada 2008

Byłam u dziadków.

Cały tydzień. Bardzo długi tydzień. Albo nawet dłużej niż tydzień. Kto by liczył dni, kiedy czas płynie tak cudownie!!! W sobotę tydzień temu rodzice mnie zawieźli do babci Iwonki i dziadka Adama i zostawili.. Pierwszy raz w życiu.. Początkowo miało być do wtorku, ale na życzenie dziadków zostałam do niedzieli :)

Ależ było cudownie!! Spaliśmy do oporu, co chwila uczyłam się nowych rzeczy.. Ogólnie to leniliśmy się na maxa i cieszyliśmy sobą!!

Zdjęć mamy cały worek ;) I do tego wierszyki dziadka!!! Miut- malina ;*

No to mój pobyt u dziadków w pigułce ;)

Dzien przed wyjazdem do dziadków miałam szczepionkę. Po niej troszkę katarku i gorszego samopoczucia..


„Choroba”

Jestem taaakkkkaaaa chora
A jeszcze co chwilę wychodzą mi gile

„Mała lekarka”

Kupił tatik na chorobę leków mi bez liku
No i zaraz porozstawiał na babci stoliku
Jem, zajadam, i wypijam wszystko tak jak leci
Wyleczyłam oprócz siebie zabawkowe dzieci

Takim to sposobem z małą leków miarką zostałam lekarką


Ukochane gruszki ;)





Buju Buju było codziennie. Nauczyłam się nawet wychodzić z huśtawki sama! Phi.. tez mi trudność :)



Nic za darmo. Na wszystko musiałam ciężko pracować ;)





Po takim intensywnych zajęciach obowiązkowa drzemka. U boku dziadka oczywiście ;)



„Gratka”

Och co to za gratka
Jak ja kocham dziadka
A że miłość czuję
To go pocałuję




Z moim najlepszym kumplem misiem, który zawsze wiernie towarzyszył mi przy jedzeniu ;)

„ Śniadanko”

Nie ma takiej lalki
Ani nawet misia
Z którym ja śniadanka nie jadłabym dzisiaj


Kumple kumplami, ale wiecie..


„Zazdrość”

Miś u babci na kolanach
Przesiadywał dziś od rana
Gdy to Mati zobaczyła
Pięścią w nos mu przyłożyła ............ spadaj misiu


Pewnego dania dziadek przypomniał sobie ze idzie zima a my jeszcze nie mamy karmnika dla ptaszków i szybko go razem zamontowaliśmy!!



„Karmnik”


Dziadek dziś pod moim okiem
Na balkonie szybkim krokiem
Przyczepił karmnik
Nie byle jaki
By zajadać mogły się ptaki
Patrzę, a tu jak dla draki
Przyfrunęły złote ptaki...



Znalazłam sobie pyszną bułkę. takiego sucharka sprzed tygodnia. Ale pychotka to była! Do czasu oczywiście!! Schowałam ją gdzieś i za nic nie mogłam sobie przypomnieć gdzie jest??





„Sen”


Czego ja przez sen nie robię
Fikam sobie
Chodzę sobie
Wykonuję różne harce


Gdy tak raczkuję na wszystkie strony
Pod okiem czujnym babci Iwony
To noc na dworze
Deszcze, wichura
A ja w poduszki znów daję nura.


Nie są dla mnie straszne deszcze, a nawet śniegu płatki
Bo oprócz Anioła Stróża
Czuwają nade mną jeszcze dziadki






Moje ukochane miejsce w całym domku. Sypialnia. Wielkie łóżko zabezpieczone z każdej strony, żeby nie było BAM. Parapet i okno w zasięgu ręki... Czego można chcieć więcej??

Tu kapeluszowe królestwo ;)



O tak! nauczyłam się tez wchodzić na łózko. Mówię wam- nic trudnego!!


KOcham cię Babciu!!!!!! Kocham Cię Dziadku!!!!

środa, 12 listopada 2008

Czy mieszka tu jakiś łobuz?

Łobuz.

Nie no gdzie, jaki łobuz?

Nie wiecie przypadkiem o kim mowa?





Ale o co chodzi?

;)

wtorek, 11 listopada 2008

Długi weekend za nami..

jakoś leniwie nam minął..

przeszło bez echa..

w domowych pieleszach...

totalne nic nie robienie. lenistwo. gapienie się w sufit.

Ostatnio okazało się, że plac zabaw nam prawie pod nosem zrobili. Już dawno temu, ale my się dopiero niedawno dowiedzieliśmy. I od razu pognaliśmy się pohuśtać. jak dobrze, ze teraz już nie trzeba pędzić na drugi koniec miasta, żeby sie troszkę pobujać ;)







hurrra !!

z super niusów to w piątek jadę do babci Iwonki i dziadka Adama i zostaję aż do wtorku!!! sama!! bez staruszków!!

już nie mogę się doczekać!!

piątek, 7 listopada 2008

Dziadek pirat

Pirat...... drogowy


Jedzie dziadek po ciemnicy
I prędkości swej nie liczy
A tu wszędzie nocne mary
Rozstawiane są radary.....

Mój Dziadek pirat drogowy
Nie przyszło by mi to do głowy

Babcia też się nie przelękła
Lecz kolejna stówka pękła



I nie byłoby nic dziwnego w tym, że dziadek dostał mandat gdyby nie fakt, że dziadek ZAWSZE!! jeździ wolniej niż pozwalają na to znaki drogowe :) A tu proszę- 70 km/h na pięćdziesiątce ;)

No cóż. Okazuje się że jednak nie zawsze ;)

czwartek, 6 listopada 2008

Przesyłam buziaczki ;)

Wszystkim, którzy się za mną stesknili :)







Wczoraj był wielki dzień. Podobno. Ameryka ma od wczoraj czarnego prezydenta. Rodzice się ucieszyli z takiego wyboru, bo to był ich faworyt ;) A co się działo u mnie tego dnia w moim życiu? A no.. bez zmian.. kółko graniaste non stop, obiad ze słoiczka, długi spacer...I jeszcze Klaudia była na godzinę poszaleć... o 19 kąpiel, kaszka i spać.. Dzień jak codzień..



haha

ostatnio babcia Iwonka podlewając kwiatki zalała dziadkowi telewizor i przez jakiś czas nie działał ;)

na tą okoliczność dziadek wymyslił ot taki wierszyk ;)

„TVi”

Dziś dzień dla dziadka bez TVi
Myślę
Wrogom TVi cześć i chwała
A to tylko babcia Iwonka kwiatki podlewając
Wodą go zalała..
Buźka!!!

środa, 5 listopada 2008

Dziadek Adam rymuje...

Dziadek Adam zrobił mi nie lada niespodziankę. Napisał kilka wierszyków...

Ale za to jakie fajne! Kto by pomyślał, że w dziadku się niespodziewanie taki talent narodzi ;)

„Zaklęcie”

Jest takie zaklęcie
AM się nazywa
Gdy je wypowiadam
Jedzonko przybywa


„Pierwszy Kroczek”

Co się dzieje
Co ja robię
Moje stópki chodzą sobie


I nasze zdecydownie namber łan ;)


„Pierwsza przespana noc”

Cały dzień musiałam się trudzić
I w nocy zapomniałam się obudzić
Mamka pieje już z radości
I mi co dzień sprasza gości
Bym znów trudzić się musiała
I jej w nocy spać dawała


„ Pierwszy Roczek”

Tak moi mili już mam roczek
- to wiadomość z ostatniej chwili .....rodzice mi mówili



I to na dziś tyle. Jutro będzie kolejna dawka :)


Ziarnko ciekawości mam nadzieję zasiałam ;)


Kocham Cię Dziadku!!!

wtorek, 4 listopada 2008

Am!! {czyt. pić}

Ale mi się chce ostatnio pić. Nic tylko bym piła. Wszystko dlatego, że rodzice kupili mi nowy kubek. Już nie niekapek tylko taki bidon z miękką słomką. I ta słomka tak mnie wciąga. Kubek ma 300 ml i jak się zaciągnę to piję do dna..

Potem w nocy nie robię w pampersa i rano budzę się z suchym. Za to od rano zaczyna się sikanie na potęgę. Co chwila. Pampersa trzeba mi co godzinę wymieniać..

Wczoraj wróciłam ze spaceru i całe jeansy, cała koszulka mokra.. przeciekło.. a przed wyjściem pielucha była zmieniana..

Do tego ułatwiam sobie nieco żywot.

Znalazłam nowe zastosowanie dla słowa AM.

Teraz oznacza to nie tylko jeść, ale i pić.

Jakieś pomysły co z tym fantem zrobić? Jedyne wyjście to chyba pić mniej, ale wtedy przecież uschnę!!

poniedziałek, 3 listopada 2008

Zuzia.

Ogólnie to miniony weekend uważam za bardzooooo udany ;)

Z Zuzią spędziłyśmy dużżżżżo czasu razem ;)

Pomagała mi przy jedzeniu ;)



Była też wspólna kąpiel ;)



Korzystając z okazji, że tata w dzień w domu, bo tak to zawsze w pracy jest.. Były i wspólne drzemki ;)



Ja zawsze gotowa do startu..



Miłego tygodnia! U nas zapowiada się całkiem ciekawie :)

Buźka ;)

Matylda w bibliotece?

Aj tam zaraz od razu w bibliotece...

Dostałam tylko kilka książek z kolekcji moich kuzynów Kuby i Zuzi od cioci Agaty...





I powiem Wam, że pękam z radości, bo te moje już na pamięć znam!!

;)

niedziela, 2 listopada 2008

Święto zmarłych.

1 listopada za nami. Cały weekend spędziliśmy u cioci Agaty. W sobotę było święto zmarłych i nie obyło się bez jakiś zakręconych sytuacji. Mieliśmy jechać na cmentarz rano, ale po imprezie troszkę dłużej pospaliśmy. Tzn kto pospał ten pospał, bo ja mamkę już o 7 rano wyciągnęłam na spacer nad jeziorko





Potem o 8 wstała Zuzia i poszłyśmy jeszcze raz. Tym razem z wózkiem, bo już dalej ;)



Potem cała rodzina jechała na 15 na procesję. Wiadomo, że my od procesji i tłumów jak najdalej więc nie chcieliśmy jechać. No, ale " spokojnie to tylko 15 min trwa i tylko 3 stacje.. różaniec..". W sumie spoko. Przecież mamka za gówniarza jak jeździła na cmentarz też zdarzało się że była procesja, ale zupełnie jej to nigdy nie przeszkadzało.. Tak tylko mamka nie pomyślała, że ten cmentarz, na który zawsze jeździła to cmentarz miejski.. A tu był cmentarz wiejski... Pojechaliśmy więc ze wszystkimi na 15...

Procesja faktycznie wyszła z kościoła i poszła.. Groby pradziadków były przedostatnimi na końcu alejki..

Żeby się do nich dostać trzeba było wyprosić wszystkich, którzy po drodze stali {czyt. nad każdym grobem}. Nasz wózek, wielki jak traktor, się oczywiście między grobami nie mieścił, więc księżniczkę trzeba było przenieść...

Jak już dotarliśmy do grobu to.. okazało się, że wszyscy stoją i... wspólnie się modlą... bo ten różaniec to taki masowy.. a nie gdzieś tam w kąciku... ot... wiejski cmentarz...

Pół godziny trzeba było stać i nie gadać, bo się czuliśmy jak w kościele- wszyscy się modlili.. Ci koło nas nie byli chyba zadowoleni z naszej obecności, bo wiało nudą i troszkę pośpiewałam na cały cmentarz, zjadłam banana, pobawiłam się z mamką w a ku-ku... A jak nuda i mróz sięgnął zenitu to... co zrobiłam? Wiadomo to co zawsze w takich sytuacjach, w których trzeba uratować i mnie i mamkę.. Ot kupę sobie zrobiłam..

Trzeba było się ewakuować, ale nie było jak.. Kto wiedział, ze na wiejskim cmentarzu wszyscy przychodzą na 15? I stoją i się modlą... A my z jednej strony płot i skarpa, a z drugiej ze 100 osób do ominięcia..

Nigdy więcej na 15!

A jeszcze, bo zapomniałabym.

-Po co będziemy kupować znicze wcześniej? Kupimy na cmentarzu- powiedział tata.
-A jak nie będzie?- odpowiedziała mamka
-Przecież to święto zmarłych jak może nie być?

I wiecie co? Okazało się, że jednak może nie być...