Ostatnia niedziela była wyjątkowo leniwa. Nic nam się nie chciało robić, poszłyśmy więc na spacer. Okazało się, że spędziłyśmy na podwórku prawie cały dzień. Spacer obowiązkowo z pomarańczowym wózkiem i lalką niegryzącą :)
Najpierw wycieczka do naszego kumpla Rummela.
Potem lody. Obowiązkowo z sosem truskawkowym.
I plac zabaw. A na nim wszystko sama.
Wiadomo, ze najwazniejszym uczestnikiem spaceru była lala. I to nie Matylda chciała iść na plac zabaw, ale lala chciała się pobujać...
Po 4 godzinach spacerowania, kiedy juz matce zachciało się wracać mała stwierdziła, ze jeszcze nie, bo ona chciałaby jeszcze nad jezioro pójść. Matka poszła na kompromis i pojechałyśmy samochodem. Godzinny spacer tam i kolejna godzina na piechotke z powrotem była wysoko ponad nami. Samochodem dojechałyśmy w 5 minut ;)
Lala oczywiście tez musiała sprawdzić czy woda jest ciepła czy lodowata ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz