czwartek, 28 lutego 2008

Kolejna sesja..

tylko tym razem stara już ;) Jakiś rok ma. Mamka ma taki refleks, że na wszystkie konkursy się zawsze spóźnia, więc tym razem postawiła sobie za punkt honoru na konkurs ślubny zdążyć. Co prawda jest to konkurs na najbardziej romantyczną sesję ślubna z 2007 roku, a nasza mało romantyczna jest. No może i jest romantyczna inaczej ;)

Sesja miała być szalona i pokrywać się z naszym hobby. A ponieważ nasze wspólne hobby było nie za wyjściowe, to wybraliśmy to, co tatik kocha najbardziej czyli ryby ;) Śmiechu przy tym było co_nie_miara :) Stronka naszego fotografa , którego zawsze wszystkim mamka poleca :) I już główkuje coby tu wymyślić, żeby na jakiejś sesyjce znów się spotkać. Tym razem w większym gronie (o mnie mowa ;) )



















A to najukochańsza fotka ze wszystkich jakie mamy ;)

środa, 27 lutego 2008

Ratunku!!!!

Potrzebujemy pomocy! Mamka szuka sobie nauczyciela od niemieckiego. Ma wrażenie, że wszystko, czego się tak kiedyś ciężko nauczyła, uleciało gdzieś z wiatrem.. Znalazła jakieś ogłoszenie. Zadzwoniła dziś i...wśród tysiąca pytań, które zadała padło to jedno magiczne:

- A jaki jest koszt jednej lekcji?
- A ja nie mogę pani powiedzieć, bo nie wiem KIM PANI JEST!!!

No i mamkę zatkało. A w jakim aspekcie? Nie dowiedziała się...

I jeszcze to:

- A czy dojeżdza pani do ucznia? (swoją drogą dobrze powiedziane, bo u nas w metropolii nawet autobusy nie kursują)
- Nie, bo mam w domu duży stół.

??!! Czy ktoś potrafi mamce wyjaśnić o co cho??

Nauczycielka niestety odpadła (pomijając fakt, że faktycznie uczy w szkole, a takiej mamka i tak nie chce.)

Mamka po raz kolejny stwierdziła, że uwielbia mało_miasteczkowe klimaty.

W każdym razie szukamy kogoś, kto by zechciał mamkę ogołocić z kasy i nauczyć troszkę niemieckiego, albo może nie tyle nauczyć co pokonwersować z dwa razy w tygodniu po godzince. No i najlepiej jakby dojeżdzał do ucznia (mamka też dysponuje dużym stołem, jeśli to ma jakieś znaczenie w nauczaniu niemieckiego). I najlepiej żeby nie był to ktoś kto uczy w szkole. Nauczyciele mają zawsze te szkolne naleciałości...

houk!

Pampersy v. Huggisy

Do tej pory używaliśmy wyłącznie Pampersów. Jednak prawie każdy kupal lądował nie tylko W pampku, ale w sumie w dużej mierze na moich body, koszulkach, sukienkach i innych.. Ostatnimi czasy rodzice spotkali się z rodzicami Zuzki, którzy też kiedyś przechodzili ten sam problem. Polecili Huggisy, bo mają one gumkę na pleckach, która utrzymuje całą zawartość w środku ;) I teraz używamy Huggisów. Plus jest taki, że faktycznie od kiedy je mamy- nie trzeba mnie całej przebierać po każdym kupalu. Ale..., bo oczywiście nie jest tak kolorowo, nie są tak chłonne jak pampersy. I jak jeden pampers na całą noc nam starczał, tak huggisa trzeba w nocy zmieniać (co się mamce nie podoba, bo leniwa jest). Do tego gumka wokół nóg, nie jest tak mocna jak w pampersach, no i czasem się wylewa..

Tak źle i tak niedobrze...

Najlepiej byłoby używać Pampersów w nocy, a Huggisów w dzień, ale to już chyba ekstrawagancja ;)

wtorek, 26 lutego 2008

Mała sesyjka ;)

Od nowego tygodnia mamy nowe postanowienia. Kiedy ja nie śpię, to bawimy się z mamką, czytamy bajki... Telewizor i komputer wyłączony, za to radio zet gra non stop. No i czas nam mija... A ponieważ tatik w podróży służbowej, wraca dopiero za dni kilka, to sprzatać nie trzeba, gotować nie trzeba, nic nie trzeba. Lenimy się więc i nic nie robimy ;)A dziś od rana, ponieważ pogoda pod psem i do tego chora jestem, więc z wyjść i tak nici, postanowiłysmy sobie z mamką troszkę fotek popstrykać. Mamy wielką ochotkę wybrać się na sesyjkę do fotografa, który robił Nam (bo ja też już byłam tylko w brzuszku ukryta) sesję ślubną. A póki co takie nasze dzisiejsze fotencje :)


















poniedziałek, 25 lutego 2008

Zaginęła nam mrówka..

Mam w mojej karuzelce 3 zwierzaczki. Ukochaną mrówkę, jakąś muchę i osę. W każdym razie zaginęła nam mrówka... Pokój przetrząśnięty, no nie ma. Poddaliśmy się nawet.., a tu nagle, niespodziewanie, odnalazła się.. Skubana zażywała sobie kąpieli w kubku z herbatą. Jak ona się tam znalazła nie wie nikt.. Choć kubek niebezpiecznie blisko łóżeczka był...

Do słownika etykiet- Krewni-I-Znajomi

Krewni-I-Znajomi, rzeczownik zbiorowy:

1. Wszyscy, za których Królik czuje się Odpowiedzialny, ponieważ, cóż, ktoś musi być Odpowiedzialny, i równie dobrze może być to Królik.

2. Stąd wniosek, że Krewni-I-Znajomi to cała banda, za którą jesteś Odpowiedzialny, ponieważ, cóż, kto jeśli nie ty (zwłaszcza, że większość krewnych i większość znajomych jest stanowczo zbyt zajęta).

- Przyszedłem po to, żeby cie zapytać, czy nie wiesz czasem, gdzie jest Mały [-powiedział Królik].
- Zdaje się, że nie - odparł Puchatek. Po czym pomyślał trochę i zapytał: A kto to jest Mały?
-Jeden z moich Krewnych-I-Znajomych- odparł Królik lekceważąco.

Niewiele to powiedziało Puchatkowi, ponieważ Królik miał tak dużo Krewnych-I-Znajomych, tak rozmaitych rodzajów i wielkości, że nie wiadomo było, czy Małego należy szukać gdzieś na wierzchołku drzewa, czy na płatku jaskra.
- Nie widziałem dziś w ogóle nikogo - powiedział Puchatek - komu można byłoby powiedzieć:
"Jak się masz, Mały!" A na co ci on potrzebny?
- Ja go nie potrzebuję - odparł Królik- ale zawsze jest dobrze wiedzieć, gdzie jest taki Krewny-I-Znajomy, czy go się potrzebuje, czy nie.

Chatka Puchatka, str. 37-38

Łikend

W łikend mieliśmy gości :) Z daleka przyjechali do nas. Wszyscy wiedzą, że jak mamy gości to ja nigdy nie śpię. Tak było i tym razem. Do 12 balowałam. I wcale nie padłam, tylko mamka stwierdziła, że wystarczy już szaleństwa. Teraz to odchorowuję. Pomijam fakt, że jestem chora, kaszlę jak gruźlik, bez przerwy leci mi z nosa i inne takie tam..

Ale z drugiej strony widzę dużo plusów mojej choroby... Rodzice są na każde moje zawołanie, ledwo zapłaczę, a już mnie noszą, bo 'szkoda dziecka, biedactwo tak się męczy...' Tak mi dobrze, że zastanawiam się, czy w ogóle w tej sytuacji warto jest zdrowieć?

Niech tylko katar przejdzie i będzie ok.

sobota, 23 lutego 2008

Produkty wielokrotnego użytku ;)

Podróże kształcą, jak to mówią ;) U nas w domu takie marnotrawstwo... Ledwo dziecko zaleje pampersa, a mamka już leci, żeby zmienić i... o zgrozo!! do kosza z nim!! Jednak jak się okazuje, niektórzy używają ich wielokrotnie :) No patrzcie nie wiedzieliśmy, że tak też można... I trzeba było aż gorącą Kubę odwiedzić, żeby się o tym przekonać :)



piątek, 22 lutego 2008

...

Troszkę zaległości mamy, ale w sumie nie za dużo się u nas dzieje. Choroba nas dopadła jakiś czas temu, a teraz zamiast lepiej jest tylko gorzej. Wczoraj okazało się, że teraz dopadło mnie zapalenie oskrzeli...

Kilka fotek z ostatniej naszej wizyty u dziadków:







czwartek, 21 lutego 2008

Dawno nas tu nie było...

Ahh jak dawno nas tu nie było... Troszkę nas dorwało choróbsko, ale już jest lepiej. Byliśmy też u babci Iwonki kilka dni :) Jak znajdziemy czas wrzucimy kilka fotek ;)

piątek, 15 lutego 2008

Potrzebuje częstszego kontaktu z rodzicami...

Mamka wyczytała w jakimś tam 'Poradniku dla rodziców', że dziecko w czartym miesiącu: Coraz bardziej interesuje się otoczeniem, rozgląda się i potrzebuje częstszego kontaktu z rodzicami.. Wiecie jaki jest mój sposób na ten częstszy kontakt ?!

Normalnie leżę sobie i wystarczy chwilka, że mamka albo tata odwrócą ode mnie wzrok... Wpadam w histeryczny płacz, ale taki ,że cały blok słyszy. Bez łez oczywiście. I co chwila otwieram oczy, przestaję płakać i zerkam, mając nadzieję, że nikt nie zauważy oczywiście, czy już ktoś na mnie patrzy. I jeśli nie widzę, że ktoś się nade mną nachyla-histeria powtarza się. I jeśli już ktoś się mną zainteresuje bez pardonu walę wielki uśmiech i już mam dobry humorek :)

I póki co działa ;)

Tego jeszcze nie było ;)

Wczoraj, dokładnie wczoraj okryłyśmy z mamką nową zabawę :) Ona mnie kładzie na brzuszku, a ja hyc na plecki się przewracam. Ona mnie znów na brzuch, a ja znów hyc na plecki :) I do tego zaśmiewam się jak oszalała :)

Mam już 4 miesiące! Czas na podsumowanie :)

Miało być jutro. Jest pojutrze. Za dużo chyba nie napiszemy dziś :)

Co lubię?
  • uwielbiam siedzieć i praktycznie więcej teraz siedzę niż leżę ;) szczególnie u mamki na kolanach i zupełnie nie przeszkadza mi fakt, że głowa leci ;)
  • moją matę edukacyjną niezmiennie uwielbiam :)
  • basen lubię :) i co zaskakujące bardziej wolę pływać na pleckach niż na brzuszku ;)
  • leżeć na golaska :) jak źle by mi nie było, wystarczy zdjąć pampersa, położyć bez i już mam dobry humorek :)
  • uwielbiam trzymać pierś mamy dwoma rączkami- od dołu i od góry- kiedy mnie karmi- wtedy mleczko lepiej smakuje :)
  • przeglądać się w lustrze :)
  • ściągać mamce okulary. Robię to ZAWSZE kiedy tylko okulary są w zasięgu moich rączek
  • wodzić wzrokiem po całym pokoju, szczególnie za mamką- nie wiedzieć czemu ;)

Co potrafię?

  • obracać się z pleców na brzuch i z brzucha na plecy- zdecydowanie częściej obracam się z pleców na brzuch, choć to podobno trudniejsze :)
  • leżąc na brzuchu podpieram się na dłoniach
  • wszystko co wpadnie mi w ręce wkładam do buzi
  • leżąc w łóżeczku, łapię się za drabinki i próbuję siadać, co rodzice uważają za bardzo niebiezpieczne i chwila moment, a będą mi obniżać łóżeczko na niższy poziom ;)
  • kręcę się jak wskazówka w zegarku; szczególnie na macie jak leżę to co chwila w innym miejscu :)
  • leżąc na plecach zapieram się nóżkami, robiąc mostek, a jednocześnie wędrując do góry ;)- szczególnie często robię to przy zmianie pampersa :)
  • trzymam zabawki dwoma rączkami
  • leżąc na brzuszku podnosić głowę do góry tak wysoko, że mogę oglądać tv, który jest na szafce
  • piszczeć z radości ;)

Czego nie lubię?

  • sztucznego mleka
  • picia z butli, choć jeśli jest w niej mleko mamki to wypiję :)
  • calego tego okropnego jedzenia ze słoiczka

Uwielbiam:

  • oglądać telewizję, szczególnie leżąc na brzuszku, choć za dużo okazji nie mam, bo rodzice mi nie za bardzo pozwalają ;(
  • kiedy mamka bawiąc się ze mną podgryza mnie w brodę :) no uwielbiam po prostu :) i pękam wtedy ze śmiechu! I piszczę ;)
  • mrówkę mojej karuzelki- mam tam kilka wiszących zabawek, ale uwielbiam tylko jedną i zawsze ją chwytam i podgryzam :) mrówencję z żółtymi nóżkami

To chyba tyle. Jak nam się coś przypomni jeszcze, to dopiszemy :)

środa, 13 lutego 2008

Mam juz 4 miesiące!

Ale ten czas leci, a ja mam już 4 miesiące! Dziś z podsumowaniem nie zdążymy już. Będzie jutro. Wiem wiem, na 3 miesiące też był jutro... Tylko do dziś nie ma... I już nie będzie... Ale na 4 miesiące będzie jutro!! Na pewno!!

Buziole

poniedziałek, 11 lutego 2008

Do słownika etykiet- BARDZO WIELKI CZYN


Bardzo Wielki Czyn - rzeczownik: O Bardzo Wielkim Czynie mówimy wówczas, gdy Bardzo Małe Zwierzątko pokonuje w sobie Niepewność i Robi, co należy.


Do słownika etykiet- BARDZO MĄDRY POMYSŁ

Bardzo Mądry Pomysł - rzeczownik: Pomysł, który jest naprawdę bardzo mądry, lecz jego realizacja pociąga za soba Strach i Konieczność Wykazania się Hartem Ducha (w nierównych proporcjach). W grę wchodzi też często Zagrożenie Twojej Osoby.

niedziela, 10 lutego 2008

Weekend weekend i po weekendzie...

W sobotę wybraliśmy się na wielkie zakupy. Moje pierwsze oczywiście. I połączone z super daleką podróżą, bo pojechaliśmy aż do Gdańska. Cały dzień łaziliśmy po sklepach, aż pod koniec w moim wózku nie było już gdzie palca wetknąć :) Byłam bardzo grzeczna, jak zawsze zresztą i nawet mi się nagrodę od rodziców za tą zakupową dzielność dostało ;)

W niedzielę za to rozpoczęliśmy sezon grillowo- ogniskowy. :) Pojechaliśmy sobie nad jeziorko, było ognisko, kiełbaski... Tylko słonka zabrakło.

I dla stęsknionych kilka fotek:

Tata i Ja



Z Babcią i Dziadkiem



Moje ukochane Krowiszcze

Do słownika etykiet- MAŁY SPACER

Mały Spacer, rzeczownik: Krótki, Przyjacielski spacer na świeżym poweitrzu. W rzeczywistości celem Małych Spacerów (W przeciwieństwie do Przechadzek Zadumy i Wypraw Całą Bandą) jest możność Oddychania sobie do woli, nim na starość złapie nas Zadyszka i zamiast oddychać, będziemy Ledwo Dyszeć.

Krzyś ucieszył się bardzo.
- Chodźmy, Puchatku - powiedział.
- Chodźmy, Tygrysie! - zawołało Maleństwo.
-Pójdziemy, Sowo? - rzekł Królik.
(...) Kłapouchy machnął nogą, żeby zostali.
- Idziemy z Krzysiem na Mały Spacer- powiedział- a nie na żadną Wyprawę Całą Bandą. Jeśli Krzyś chce wziąć ze sobą Puchatka i Prosiaczka, bardzo będę się cieszył z ich towarzystwa, ale musimy mieć możność oddychania.

Chatka Puchatka, str. 136

Pierwsze jedzonko..

Dobra dobra. Na basenie nie było za fajnie, a biorąc pod uwagę, że mamy na niego jakieś 70 km, było nawet mniej fajnie... Ale nic to Alleluja i do przodu, jak to zwykł gadać wujaszek Piotrek :)

Tak sobie teraz myślę, że w tym tygodniu wydarzyło się nawet więcej niż przez ostatni miesiąc...

Niedługo przylatuje ciotka Ewela. No i teraz mamy nie lada problem. Czy chrzcić, czy nie chrzcić... Jeśli tak, to gdzie.. U nas na wsi się nie da, bo rodzice tak nie po bożemu... Poza tym, jak przyjeżdza ciotka Ewela to jeszcze Post jest, a w Poście podobno nie chrzczą... Tak więc mamy tysiące spraw na głowie, a z drugiej strony totalny luz. Co ma być to będzie. Zresztą my uwielbiamy wszystko na ostatnią chwilę robić.

Zmieniając temat to w piątek, 8 lutego (miałam 118 dni) dostałam pierwsze jedzonko- nie cycucha. Tzn wcześniej dostawałam jabłko, ale to się nie liczy, bo kwaśne było i nawet kawałeczka nie przełknęłam. W piątek dostałam jabłko z jagódką :)

Tak wyglądałam PRZED...



A tak PO...



I jak widać smaczne to TO wcale nie było. Ale w sumie nie jest tak źle, bo po sztucznym mleku i herbatce Hippa najnormalniej w świecie sobie wymiotuję, a tu tylko krzywię się, więc takie baaardzo nie dobre, to TO nie jest...

Basen odsłona III

Aleśmy sobie narobiły zaległości. Tzn mamka narobiła nam. Tyle się dzieje w moim życiu, a na blogu cisza.. Mamka się tłumaczy, że czasu nie ma, nadrabia scrapowe zaległości, że idą mi zęby. Nic z tego nie jest prawdą. Prawdą jest, że mamka najzwyczajniej w świecie ma lenia. I basta.

Wracając jeszcze do tygodnia, który mija. We wtorek byliśmy na basenie, ale w wodzie tylko jakieś 10 min może, bo woda była tak potwornie zimna, że szok. Pierwszy raz zdarzyło się, że nie tylko ja, ale i mamka trzęsła się jak galareta ;) Mamy wielką nadzieję, że ta lodówa, to był tylko jakiś dziwny przypadek i we wtorek będzie już ok. Co prawda pani powiedziała, że odda nam kaskę, jeśli będziemy chciały zrezygnować, ale my wcale jej nie chcemy z powrotem... My chcemy pływać!!!!!!

Tu ogrzewamy się w dżakuzi ; 0 ) Bardzo się ciesząc jednocześnie, że żadna parchacizna się do nas nie przyplątała, bo ta znów woda gorąca była, ale dla odmiany śmierdząca ;)


sobota, 2 lutego 2008

Mleczna Kraino wróć!!!!

Dziś w nocy mieliśmy tu niezły cyrk. Dosłownie cyrk. Wczoraj nie wiedzieć czemu skończyło się mleczko w naszej Mlecznej Krainie. Tatik pojechał zaraz do apteki (tzn 11 w nocy była) i zakupił modyfikowane mleko. Dobre niby. Szkoda, że koło mleka to to chyba nigdy nie stało... Z butli jeść się nie dało, bo smoka nie ciągnę. Z łyżeczki ani kieliszeczka się nie dało, bo wszystko się od razu rozlewało. Poza tym to niby mleko było tak ochydne, że przy każdej kropelce jaka wpadła mi do buźki miałam piękną cofkę. Więc nawet kropelki nie udało mi się przełknąć. Na szczeście mieliśmy jeszcze glukozę, która również była ochydna, ale mając do wyboru:


1. Pustą Mleczną Krainę,

2. ochydne mleko modyfikowane,

3. glukozę, równie niesmaczną jak mleko,


Czyli z braku laku wybrałam glukozę. No i znów pojawił się problem, bo trzeba było ją jakoś zjeść. Tak więc tatik bawił się w cyrkowca z balonem, żeby zwrócić moją uwagę, a mamka w tym czasie wyciskała coś tam z butelki. Trwało to jakieś pół godzinki lekko, a z butli ubyło może z 10 ml. Nie przyznam się ile miałam do zjedzenia ;p No, i że to samo powtarzaliśmy o 3, a potem 6 w nocy ;p


Dziś od rana za to mamka zaczęła pobierać jakieś herbatki, Karmi (że to browarek to bardzo ją ucieszyło) i jakoś tam nawet zalewałysmy się mleczkiem. No ale zobaczymy jak to będzie w nocy.


Mleczna Kraino błagam wróć!!!! I to prędko, bo i mamka się skarży, że ta herbata ochydna jest!!!

Wariatkowo

Takie oto wariatkowo mamy teraz w domu. Mamka chciała pozawieszać w domku balony, bo u nas ściany, choć kolorowe, to gołe no i nie miała za bardzo gdzie... I tatik przyszedł z pomocą i teraz takie wariatkowo na suficie mamy :) I nie potrzebny jest hel, ani klej ;) Wystarczy troszkę o głowę potrzeć i takie naelektryzowane balony już 3 dni się sufitu trzymają!!!