Mamy z Matyldą taką niewinną zabawę. Na dwóch tacach rozsypuję kaszę mannę i rysujemy sobie. Tzn ja rysuję, mała z reguły przesypuje i broi. Ostatnio wyczaiła, że można przecież w całą tacę kaszy dmuchnąć i tym sposobem, dopiero_co_posprzatany_pokój utonął w drobnej kaszce. Matka się oczywiście na dziecko, ładnie mówiąc, zezłościła i powiedziała, że to ostatni raz. Wieczorem mała wzięła tacę, przychodzi do matki i patrząc tym słodkim wzrokiem kotka z shreka mówi:
- Magda pobawimy się w kaszannę?
No i jak tu dziecku odmówić ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz