Dobra przyznaję się, że dziś się poddałam. Zawsze to ja wygrywam z mamką, która opadnie jako druga i zawsze JA wygrywam... Więc wynik w sumie powinien być 1:100... Ale może to ja wygrywam, bo sama sobie ten konkurs organizuję i nikomu o nim nie mówię?? W każdym razie dziś walka była zacięta, wyrównana do samego końca... Zaczęłyśmy o 22 i szłyśmy łeb w łeb do 23.00. Ja ciumkałam, a mamka ziewała. Myślałam, że odpadnie szybciej, ale ona chyba też się zawzięła. No i stało się! O 23.30 zasnęłam!
Aha, warto jeszcze wspomnieć, że nie do końca jestem przegrana. Pierwsza odpadła (o ok 22.30)żarówka albo bateria (jutro sprawdzimy) z mojej karuzelki- projektora.. Po prostu bezczelnie przestała świecić, a biorąc pod uwagę, że dostałam ją pod choinkę to stwierdzam, że jakiś krótkodystansowiec z niej... Więcej jej do konkursu nie dopuścimy i basta!
Dobrej nocki wszystkim :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz