Budzę się rano, a mamki nie ma. Za to jest babcia Iwonka.. Wieczorem tata wraca z pracy, a mamki dalej nie ma.. W nocy chyba śniło mi się, że cycałam, albo jakimś cudem mamka nagle znalazła się koło mnie w łóżku i rano jak się obudziłam znów jej nie było... szłam spać wieczorem i ciągle jej nie było.. trzeciego dnia się wycwaniłam i wstałam o 6 rano. Patrzę, a mamka sobie smacznie smacznie śpi!! Ale cudnie było się w nią tak mocno wtulić! I o 8 znów wybyła..
Za o została babcia Iwonka, która przez te kilka dni była najszczęśliwszą osoba na świecie. Oczywiście wiadomo dlaczego. Dlatego, że mogła przebywać ze mną i tylko ze mną aż cały dzień !!
A jakie atrakcje mi fundowała!! hoho!! I babcia co robiła? Już o 8 rano ubierałyśmy się i na spacerek na słoneczko i wiaterek. A że my na wsi mieszkamy 5 razy przejść można w tą i z powrotem... Babcia wpadła na pomysł genialny: to znaczy , że prababcia jest o 40 km od nas. Tylko jak się tam dostać? Może pociągiem...
I wtedy zaczęło się... Babcia poszła ze mną do dyżurnego ruchu ,potem do pani w kasie i w końcu pani co sprząta, aby się dowiedzieć jak dojść na 2 peron z ominięciem schodów, jak wsiąść do pociągu bez składania wózka i ile kosztuje bilet..
Pani w kasie długo zastanawiała się jaki sprzedać bilet, żeby zapłacić jak najmniej za osobę dorosłą, dziecko i wózek. W końcu wpadła na pomysł, że będzie to bilet rodzinny, tylko zamiast sprzedać nam bilety tam i z powrotem wypisała 2x tam. Babcia oczywiście tego nie zauważyła.. Konduktor na szczęście w pociągu przymknął oko...
Następnego dnia wyruszamy w podróż. Wstajemy raniutko, rodziców żegnamy, kaszka cała micha zjedzona, ale okazuje się, że jeszcze dużo czasu do wyjazdu, więc idziemy na spacerek na huśtawki i bujawki... Z huśtawek idziemy na pociąg, babcia przeżywa, a ja jak zobaczyłam dworzec - zasnęłam. To z emocji chyba ;)
Obudziłam się 15 minut przed metą, a babcia cały czas stała koło wózka żebym ją widziała jak się obudzę. I spałabym pewnie całą podróż, gdyby pociąg nie zatrąbił. A wiecie jaki to hałas!!!od razu zerwałam się na równe nogi i zaczęłam krzyczeć z radości ,że mam taką frajdę z jazdy pociągiem.
U prababci było superacko. Cały dzień minął nam szybciutko i trzeba było wracać....
Wracaliśmy pociągiem piętrowym i siedziałam z babcią na górze. Ale miałam frajdę!!! Z wielką chęcią wybrałaby się znów na wyprawę pociągiem. Gdziekolwiek byle pociągiem ;)
1 komentarz:
pewnie ze byłam szczęśliwa zwłaszcza,że Ty Matyldziu bardzo jesteś uhahana i wszyscy co są koło Ciebie też się zaraz uśmiechają .A podróży to ja się obawiałam ,ale bez powodu bo krzyczałaś na cały pociąg z radości, aż ludzie mówili do Ciebie ,,a dzień dobry,, i się uśmiechali, świat od razu stał się radosny
kocham Cię
Prześlij komentarz