piątek, 12 września 2008

Wywinęłam orła,

Ale tak kozacko!

Spektakularnie!

Jak szaleć to szaleć!

Idę sobie idę z mamką za rękę i nagle stwierdzam, że poszłabym w drugą stronę. Puszczam rękę mamki, odwracam się.. potykam... i lecę... szpanersko... bez asekuracji... bo wiecie tylko cieniaki asekurują się przy upadku kończynami.. lecę... i spadam prosto na zęby... i wcale nie było to na miękkim łóżku, ale w przedpokoju na kafelkach..

polała się krew..

warga spuchła tak, że wyglądam jak rasowa murzynka..

tatik wypatrzył też siniaka pod okiem, ale my go tam nie widzimy.. generanie pamiątka jest :)

nastenym razem chyba spękam i podeprę sie rączkami, kurdę bolało trochę to bohaterstwo..

;)

aha zdjęcia nie ma, ale możece mnie sobie wyobrazić z górną warga taką wielką, że nosa nie widać..

1 komentarz:

Bea pisze...

Matyldziu! Trzym się dzielnie!!!
Najlepszości z okazji ukończenia 11 miesiąca.