niedziela, 8 sierpnia 2010

Czapka.

Ciekawa jestem jak to jest u innych młodych mam. Czy Wy wszystkie zakładacie dzieciakom czapki w lecie? No mieszkam na wsi. Wiem. Młody urodził się pierwszego czerwca i od tamtej pory do teraz miał czapkę na głowie może z 5 razy. Jak już zimno było na maxa.

Pierwsze zwróciły mi uwagę położne w szpitalu, że należałoby młodemu czapeczkę ubrać, bo... no właśnie. Nie wiem co, bo nie za bardzo słuchałam. Pamiętam tylko, że za oknem było palące słońce, a w sali stopni ze 30. Ja byłam cała mokra i młody też. Więc po co czapka?

Po 7 dniach młody wyszedł na pierwszy spacer i od tamtej pory zaczęła się prawdziwa gehenna. Sąsiadki wszystkie jak jedna zwróciły mi uwagę, że "jakto ?! dziecko bez czapki?!" Więc i ja im do znudzenia to samo "a Pani to gdzie ma czapkę?!" "ja to co innego.." No faktycznie co innego. Bardzo wścibskiego.

Na spacerze tez nie jedna przemiła pani zwróciła uwagę, że dziecko bez czapki. Matko takie małe dziecko! Nad jeziorem! Bez czapki! A my w cieniu lekko z 30 stopni mieliśmy...

Raz mi któraś z sąsiadek powiedziała: Pani to tak odważnie wychowuje swoje dzieci. Hartuje je... I tego nie kapuję.. Komplement byłby to zapewne, gdybym dziecko zimą do przerębla wrzuciła. Ale czy naprawdę można nazwać hartowaniem zwykłe nie_ubieranie dziecku czapki? I to kiedy na dworzu jest 30 stopni, a maluch leży w głębokim wózku?

Chętnie zaprosiłabym wszytskie te panie, które raczyły mi uwagę zwrócić, żeby położyły się choć na chwile do tego głębokiego wózka. Przecież tam ani sekundy wiatru nie uświadczysz..

Najlepszy numer był jak któraś z łaskawych sąsiadek raczyła donieść o tym jakże nieodpowiedzialnnym zachowaniu z mojej strony do mojej teściowej. Ponieważ mieszkamy w tym samym bloku wcale nie było trudno ;) A teściowa moja, nie da się ukryć, autorytetem w sprawie dzieci jest, w naszym mieście, niewątpliwie najwięszym i najlepszym. I co? A no okazało się, ze bez czapki można. A nawet trzeba. I że to tylko u nas w Polsce taka moda, że to dziecko nie dość że w czapce to jeszcze body, kaftanik i śpiochy.. Bo to małe jest i marznie.. A dziecko w potówkach od stóp do głów..

Jak dla mnie mogłyby nie istnieć żadne ciuchy dla takich maluchów tylko body. Zarówno Matylda , jak i Leon na początku tylko w bodziakach. I z krótkim i z długim rękawem. Mam dla młodego pół szafy ciuchów, ale nosimy w sumie tylko bodziaki. Jak trzeba się ładnie ubrać to przywdziewam mu coś eleganckiego, ale kiedy tylko pojawia się okazja to ściągam to. Patrzę na te moje maluchy troszkę pod moim kątem. Wydaje mi się ze jak mi jest gorąco, to jemu też. Nie może być chyba inaczej, kiedy za oknem 28 stopni , tak jak dziś...

A wracając do tych nieszczęsnych czapek to oczywiście bez przesady. Matylda ubiera czapkę kiedy jest taka potrzeba, czyli praktycznie codziennie. Ale ona siedzi na placu zabaw, albo w jeziorze w pełnym słońcu, więc w tym wypadku zrozumiałe jest ze małą łepetynę chronić trzeba.

Ot tak mnie coś dziś wzięło. Nie wiem. Może dlatego, że młody ma juz 2,5 miesiąca, a dziś na spacerze, jakiś bardzo miły babsztyl raczył zauważyć, że dziecko bez czapki...

3 komentarze:

Wojciech Roszkowski pisze...

Bardzo ciekawy arykuł. Pozdrawiam serdecznie autora.

Mateusz Domański pisze...

Ja jestem wielkim zwolennikiem wszelkiego rodzaju nakryć głowy. Jednak na ten moment najbardziej odpowiadają mi kapelusze męskie https://hatfactory.pl/28-kapelusze-meskie w których mogę chodzić dosłownie codziennie. Nie dość, że są eleganckie to pasują jeszcze do wielu stylizacji.

Anonimowy pisze...

Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.