piątek, 30 maja 2008
tatatatatatatatatata!!!
Poza tym byliśmy dziś nad jeziorkiem. Na dworze totalna parówa była. Nawet się troszkę popluskałyśmy w wodzie z mamką. Bardzo chciałam cała popływać, ale nie udało się. Tylko nogi i ręce zamoczyć się udało.. no dobra i troszkę koszulkę.. i pampersa.. Ale było bosko! Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła cała się zanurzyć ;0)
środa, 28 maja 2008
Odpoczywamy..

wtorek, 27 maja 2008
Oliwier lowelas..
Na początku wszystko było ok. Każdy miał swoje zajęcia. Oliwier bawił się bibami {czyt. rybami}, jakby mną zupełnie zainteresowany nie był..
A ja tam sobie zabijałam czas podgryzając to i tamto...
Później Oliwier zbliżył się do mnie nieco, pod pretekstem wspólnego czytania bajek..
Później przenieśliśmy się na kocyk i znów zaczęło się od wspólnego czytania..
Po chwili Oliwier zorientował się, że nie mam czapki, a słońce pali.. On zakładał, ja ściągałam, on zakładał ... ja ściągałam... Co ciekawe oddał mi swoją czapę ;) To była taka nieśmiała gra wstępna...
Było łapanie się za rączki...
Było szeptanie na uszko...
A po chwili zrobiło się już gorąco..
Pozdrawiamy Matylda i Oliwier ;)
poniedziałek, 26 maja 2008
Jakub romantyk
Pewnego dnia została zaproszona na uroczystość imieninową do babci Zosi. Tam spotkała Jakuba. Chłopak to nieśmiały był o duszy romantyka. Początkowo trzymał się z daleka od księżniczki. Obserwował i pogrążał się w marzeniach.
Z biegiem czasu zbliżał się do niej. W końcu postanowił przysiąść na tej samej ławce, na której siedziała i ona.. Długo tylko siedział i patrzył, ale w końcu odważył się musnąć delikatnej jej dłoń.. Księżniczce się to wyraźnie spodobało.

Im więcej spędzali czasu blisko siebie tym Jakub stawał się bardziej odważny. Przemógł się nawet i pogłaskał księżniczkę delikatnie po twarzy..

Doszło nawet do tego, że odtańcował przed Matyldą taniec godowy. Były to zaloty z najwyższej półki, jak na prawdziwego niepoprawnego romantyka przystało.


Gdziekolwiek wybrała się Matylda, Jakub podążał za nią. Nie odstępował jej na krok..
Niestety przyszła chwila pożegnania. Mała księżniczka musiała wcześniej niż wszyscy jechać do domu. Ona wstała i poszła, Jakub za nią- cały we łzach.. Złamała mu serce, była za krótko, nie zdążył się nią nacieszyć..Nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek ją spotka..

Księżniczka odjechała, a Jakub usiadł na ławce i do końca uroczystości już się nie uśmiechnął. Siedział i rozmarzonym wzrokiem patrzył na zachodzące słońce..
Bardzo dłuuuugi weekend majowy.
W CZWARTEK mieliśmy małą rodzinną imprezkę- imieniny babci i prababci (na szczęście 2 imprezki skumulowały się). Był grill i to, co uwielbiam najbardziej na świecie, czyli... noszenie na rękach przez kazdego po kolei! Ah jak ja uwielbiam takie chwile!!
Babcia mnie karmi rybą po grecku mniam:
U dziadka
Moja kuzynka Ola z kolorem ;)
W PIĄTEK spędziliśmy cały dzień nad jeziorkiem, ale o tym później.. W oddzielnym poście będzie..

SOBOTA upłynęła nam w bardzo miłej atmosferze na imprezce u babci Zosi ;)

Było pełno dzieciaków i oczywiście ja byłam najważniejsza, bo jako jedyna jeszcze nie umiem chodzić.. z czego dzieciaki, nie wiedzieć czemu, miały wielką radochę..

I przynosiły mi np wszystkie dostepne balony..

A NIEDZIELA jak to bywa... spędzilimy dzień na strzelnicy. Wybraliśmy się na zawody rodzinne na strzelnicę do Osia. Tata z wujkiem zajął... hmm nie pamiętam które miejsce ;)


Ale ważniejsze jest to, że mogłam wypróbować moje nowe słuchawki, nauszniki czy jakkolwiek to sie nazywa...

Na początku nie za bardzo mi leżały i cały czas je próbowałam ściągać (tu muszę przyznać, ze znacznie łatwiej jest ściągnąć sobie z głowy czapkę niż takie słuchawy..), ale potem przyzwyczaiłam się do nich i nawet zapomniałam, ze mam je na głowie..
tylko jakoś dziwnie cichoo było.

Podsumowując- szkoda, ze weekend był taki krótki.. Zdecydowanie za krótki...
piątek, 23 maja 2008
Mam już paszport!!



Idę jak burza!
Po pierwsze raczkuję.
No może nie do końca raczkuję, bardziej pełzam do przodu, choć oczywiście zdarzają mi się momenty, kiedy przemieszczam się na dłoniach i kolanach. W każdym razie śmigam po całym domu, tak, że mamka nie nadąża za mną..
Po drugie śpię sama w łóżeczku!
Dopiero od dni kilku, a szczerze to trzech, ale to już chyba jakiś postęp. Wcześniej nie za bardzo mi się w nim podobało, ale teraz mam tu lepiej niż u mamy!! Wbrew pozorom więcej miejsca i lepiej mi się śpi. Budzę się tylko o 3.30 (od samego początku tak było) na cycucha, potem o 6.45 i wstaje ok 9-10 rano.
Po trzecie całuję!
Zaczęło się od całowania. Ale kiedy wyszły mi dodatkowe zęby poznałam smaczek gryzienia ;) i teraz podgryzam mamkę cały czas. Tatika nie. Nie smakuje mi ;)
Po czwarte zakochałam się w rybie po grecku!
Zajadam sobie te obiadki ze słoiczków raz chętniej innym razem mniej chętnie.. Generalnie uwielbiam tylko i wyłącznie Gerbera. A jarzynki z rybą po grecku po 6 miesiącu są moim absolutnym faworytem!! Kocham je i mogłabym nie jeść nic poza nimi!! Oprócz cycucha oczywiście ;p
Po piąte moje nowe najulubieńsze gryzaki to moje własne buciory!
Nie wiem skąd się to wzięło, ale uwielbiam je gryźć. Jak tylko założą mi je na nogi to gimnastykuję się dopóki choć jednego nie ściągnę, a jak już się uda to podgryzam go. I tak przez godzinę mogę. Żadna inna z moich zabawek nie była nigdy jeszcze tak frapująca.
I miałam napisać jeszcze o czymś, ale zapomniałam..
Dobranoc!
czwartek, 22 maja 2008
1 Komunia Święta Zuzi..

Pod kościołem z tatą, jeszcze było rano, zimno i baaardzo wietrznie.

Później zrobiło się troszkę cieplej i pozbyłam się kurtaszki. Podobno na tej fotce wyglądam jak prezesowa??!! Tylko czy ja wiem?? Przecież wyszłam zajebiście!

A na końcu w ogóle prawie rozebrali :) Po południu słońce paliło, że hoho!

Co ciekawe nie dość, że nie mamy ani jednego wspólnego zdjęcia z komunistką, to jeszcze nie mamy jej w ogóle na żadnym zdjęciu!!
buźka
Tańce... hulanki.. swawole..
Z tatą

Z mamką

I tańce na całego z ciocią Asią!

Grillowanie i działkowanie u Zuzi..
Z Zuzią 9.05.2008. Jestem różnie ubrana, bo to fotki z kilku wspólnie spędzonych dni na działce..
Z butlą, oczywiście Zuzkową, bo mojej nie używam. A z tej Zuzkowej nie raz sobie soczku pociągnęłam i nawet był smaczniutki ;) Tak samo piłam z jej niekapka ;) Mój też jest świetny, ale tylko do gryzienia. Czasem zdarza mi się z niego pociągnąć, ale to raczej przez przypadek.. Zresztą po 2 dniach gryzienia już nie działa. Nic z niego nie leci..
Z tatą- totalną radość sprawia mi ostatnio skakanie. Mogłabym tak cały dzień.. Skoczka też mamy zamonowanego do framugi drzwi, ale jednak na rękach to jest to!!
No i wędruję sobie.. To tu .. to tam..
poniedziałek, 19 maja 2008
Mam już 7 miesięcy!!
Ano śmigam sobie już po caaaaałym domu, co mamie się oczywiście nie podoba zupełnie.
Zębów mam 6 i potrafię porządnie ugryźć ;)
Ale co najważniejsze... Dokładnie od dnia, w którym skończyłam 7 miesięcy zaczęła się totalna histeria oraz próby wymuszania. Z mojej strony oczywiście, Nie ważne czy w domu, czy na spacerze, czy w samochodzie. Jeszcze nie do końca rodzice mi reagują na ten nieszczęsny płacz bez łez, darcie się na całe miasto, walenie nogami i ogólną trzęsawkę. Czasem jednak łamią się :) Spokojnie. Jeszcze ich nauczę kto tu rządzi. A póki co to niech myślą, że to od nich w tym domu wszystko zależy...
Może jutro znajdziemy chwilę, żeby wrzucić zaległe zdjęcia.. Może...
buziole
wtorek, 13 maja 2008
Koleżanka murzynka...
koleżanka - A dlaczego Matylda jest taka ciemna, a Pani taki biała?
mamka- ?? bo ona tak po tacie..
k.- a to Matylda ma tatę murzyna??
m.- eeeee -
i zatkało ją mamkę znaczy...tzn nie wiedziała jak to wytłumaczyć dziecku..
Tak więc teraz koleżanki z klatki mają Matyldę- koleżankę murzynkę...
