Jak dobrze, że w tym roku trafiły nam się w maju dwa długie weekendy, bo normalnie jeden by nam nie starczył na wszystko co mieliśmy do zrobienia. A i tak nie udało się pogodzić wszystkich wyjazdów. Tyle się działo przez ostatnie 4 dni, ze normalnie już nie ogarniam tego. Więc do roboty!
W CZWARTEK mieliśmy małą rodzinną imprezkę- imieniny babci i prababci (na szczęście 2 imprezki skumulowały się). Był grill i to, co uwielbiam najbardziej na świecie, czyli... noszenie na rękach przez kazdego po kolei! Ah jak ja uwielbiam takie chwile!!
Babcia mnie karmi rybą po grecku mniam:
U dziadka
Moja kuzynka Ola z kolorem ;)
W PIĄTEK spędziliśmy cały dzień nad jeziorkiem, ale o tym później.. W oddzielnym poście będzie..
SOBOTA upłynęła nam w bardzo miłej atmosferze na imprezce u babci Zosi ;)
Było pełno dzieciaków i oczywiście ja byłam najważniejsza, bo jako jedyna jeszcze nie umiem chodzić.. z czego dzieciaki, nie wiedzieć czemu, miały wielką radochę..
I przynosiły mi np wszystkie dostepne balony..
A NIEDZIELA jak to bywa... spędzilimy dzień na strzelnicy. Wybraliśmy się na zawody rodzinne na strzelnicę do Osia. Tata z wujkiem zajął... hmm nie pamiętam które miejsce ;)
Ale ważniejsze jest to, że mogłam wypróbować moje nowe słuchawki, nauszniki czy jakkolwiek to sie nazywa...
Na początku nie za bardzo mi leżały i cały czas je próbowałam ściągać (tu muszę przyznać, ze znacznie łatwiej jest ściągnąć sobie z głowy czapkę niż takie słuchawy..), ale potem przyzwyczaiłam się do nich i nawet zapomniałam, ze mam je na głowie..
tylko jakoś dziwnie cichoo było.
Podsumowując- szkoda, ze weekend był taki krótki.. Zdecydowanie za krótki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz