Miałam okres totalnego braku apetytu. Nic nie jadłam wtedy, oprócz cycucha oczywiście. I po kilku dniowym poszczeniu zaatakował mnie wilczy głód. Wcinam teraz jakieś niewyobrażalne ilości pożywienia, szczególnie marchewki z kurczakiem. Ale wcale nie jest łatwo. Kiedy ja sama!! wkładam jedną rączką łyżkę do buźki (kiedy mamka mnie karmi wcale tak dobrze nie smakuje), druga cała utytłana w tymże właśnie pokarmie jest. I wraz z drugą- rajstopki, spodnie, koszulka, podłoga i wszystko co w około ;)
Jest czarno-biało, jest pięknie. Czysto i elegancko ;)
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i bałaganik wkoło także...
A jak już za bardzo mi się nie chce jeść, bo brzuszek prawie pełny- to porozrzucam kawałeczki jedzenia to tu... to tam... tu postukam... tam postukam...
Ten śliniak to tylko prowizorka, bo cała koszulinda i tak brudna jest...
buziole
1 komentarz:
Ślicznie sobie radzisz !!! :) Ale mamka to biedna z praniem.... ;)
Prześlij komentarz