sobota, 10 listopada 2007

Odwiedziny cioci Katarzyny i sukienkowy lans :)

Ale się dzieje!! Normalnie szok... brak słów... tyle nowych twarzy... tyle nowych zapachów.. ahh Goście goście goście !!

Wczoraj, czyli w piątek, była u nas ciocia Kasia :) z daleka przyleciała, żeby mnie zobaczyć... Dla niej frajda, a dla mnie męki, bo każde odwiedziny oznaczają tysiące zdjęć i bezustanne strzelanie lampą po oczach. Moja małe oczka za lampą nie przepadają. Choć nie przepadają to nawet mało powiedziane - nie znoszą, nie cierpią, nienawidzą! Ale przywiozła mi przecuny prezencik, więc zaciskałam zęby i pozowałam... No i mamka jak zwykle przywdziała mnie w sukieneczkę przecudnej urody, ktora zdecydowanie dodawała mi uroku :) No, a ciotka, ponieważ zna się nieco na tym i na tamtym ;) pokazała mamce jak masować mi brzuszek :) i to akurat było caaaałkiem miłe doświadczenie ;).







Ja więc dałam im czas na poplotkowanie i przez cały dzień byłam przegrzeczna, spałam jak suseł budząc się tylko co 3 godziny coby pocycać przez chwilkę... i dalej spałam... Tak naprawdę nie za bardzo chciało mi się spać, ale wiedziałam, że jak będę spała to mnie nie będą budzić i nie będą fotek strzelać :) Dzięki temu i wilk syty, i owca cała...




Tataszka był wczoraj w Koszalnie i przywiózł nam na obiadek przepyszne kalmary, z przeulubionej Restauracji Włoskiej . Ależ była wyżerka :) Mamaszka walczyła ze sobą strasznie, żeby nie połakomić się na ukochany sos czosnkowy, ale nie dała rady. Okazało się, że ma bardzo silną wolę- robi ona sobie z nią co tylko chce. Obawiała się później, że mi ten sos czosnkowy może mi nie za bardzo smakować, ale jakoś nie specjalnie go nawet poczułam...




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

widzę tu totalny lans ! Matyldziu sukienka jest przepiękna, a ty w niej ah.. brak słów :)