Znów wybraliśmy się nad jeziorko. Nad tym jeszcze nie byłam nigdy. Zresztą w okolicy naszej wioski to z 30 jezior lekko mamy. Lata by nam nie starczyło, żeby nad każdym choć jeden dzień spędzić! Tym razem zabraliśmy ze sobą mojego przyjaciela żółwia. Bezpiecznie zapakowaliśmy go do fury... i w drogę!
Heh tylko już na miejscu okazało się, ze biedak do góry nogami podróżował.
Ale nareszcie udało mi się popływać troszkę. I choć zapowiadali u nas deszcze, przez cały weekend nie spadła ani jedna kropelka. Smażyć się można było!
Od jutra już niby padać ma i nici wtedy z kąpieli będą. A szkoda..
Buźka.
2 komentarze:
SIę tak z żółwiem prażysz i prażysz to się na prawdę niedługo murzyniątkiem staniesz ;) Żółkwika masz cudo!! :)
heh chciałabym. mamka mnie niestety notorycznie 30 smaruje. nie ma szans na złapanie kolorku ;(
Prześlij komentarz